Moje odkrywanie Egiptu rozpoczęło się sporo lat temu, jeszcze przed erą Internetu, i trwa do dziś.
Muszę przyznać, że przez te kilkanaście lat wiele rzeczy uległo zmianie. Jedno co jest niezmienne, i zawsze będzie do Egiptu przyciągać, to słońce, Nil i niezmierzona historia.
Te trzy cechy przeplatane przez ogromną ilość innych czynników, jak choćby najazdy turystów czy też zmieniające się warunki geopolityczne, a także internetowa globalizacja, sprawiają, że Egipt zawsze pociąga i przyciąga... i tak już pewnie będzie zawsze.
Pierwsza sprawa, która mnie w Egipcie zachwyciła, to historia tegoż kraju. Moje historyczne zamiłowania znalazły tam pełny raj dla umysłu i serca. Wiele tysięcy lat trwania jako państwo już może przyprawić o zawrót głowy, cóż dopiero świadomość, że jeszcze przed założeniem pierwszych dynastii, kultura materialna tego terenu była wspaniała.
Życie tej krainy jest nieodłącznie związane z rzeką Nil, zachwycającą pod wieloma względami. Potężna i odwieczna do dziś budzi respekt. Trudno może sobie wyobrazić, że Nil dorastał do dzisiejszego kształtu. Ponad 25 tysięcy lat temu, gdy nad Europą panowały lądolody, Nil płynął z Afryki równikowej ku zachodowi i wpadał bezpośrednio do Oceanu Atlantyckiego. Jak dobrze, że zmienił swój bieg, bo przecież to ta rzeka narodziła Egipt.
Powoli wrzynając się w skały, miejscami miękkie, gdzie indziej twarde, tworząc tam gdzie trudniej wspaniałe katarakty, nanosiła żyzny muł. Brzemienna tym bogactwem życiodajnej ziemi, wymieszanej z minerałami skał, przemielonych tonami lat i wieków, rzeka-matka, rodziła powoli jedno z najstarszych cywilizacji świata. Kraj ten to rzeczywiście Dar Nilu, Czarny Kraj, to Egipt, czarna nić doliny Nilu, wyrastająca na pustynniejących obszarach Afryki północno-wschodniej.
Dziś te piaski tworzą Saharę od zachodu a Pustynię Wschodnią od wschodu Nilu. W miarę ustępowania lodowca w Europie i wysuszania terenów Sahary, ludzie coraz gęściej zaludniali brzegi Nilu, bliżej tego niezawodnego źródła wody. W dolnym biegu Nil, niezależny od opadów, a jednak wzbierający dwukrotnie w ciągu roku, zdawał się być wszechmocnym, dającym życie bogiem, wbrew wypalającemu słońcu.
I tak zaczyna się tworzyć cywilizacja, która i mnie ujarzmiła wiele tysiącleci później...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz